Witajcie!
Tytuł posta raczej przewrotny, bo o tej porze roku w naszym klimacie to po prostu nierealne. Mam na myśli powrót do lata i wszystko, co z nim związane, czyli lekkie, kolorowe ubrania. Topy, T-shirty, spodenki, koszulki, sukienki, sandałki i tym podobne - niestety czekają na swój czas. Taka mnie nostalgia ogarnęła trochę z powodu aury, trochę ze względu na zmianę czasu na zimowy. Trudno - pomyślałam sobie, trzeba odnajdywać pozytywne strony tego jesienno-zimowego okresu.
Dopieszczać się domowymi pysznościami, otulać ciepłymi swetrami i ramionami ukochanej osoby.
W tym poście nostalgicznie wracam do wakacji nad morzem, konkretnie w Kołobrzegu, który bardzo lubię. Kocham morze (tu się urodziłam i długo mieszkałam i dlatego tez chętnie wracam). O ubraniu nie będę się rozpisywała, krótkie spodnie i top, ale akurat nie jestem w takim nastroju. Wiem, wiem blog traktuje głównie o modzie, ale małe odstępstwo nie będzie jak sądze przestępstwem ;)
Obudziły mnie delikatne dżwięki tego oto zegara, jak się okazało była to godzina 5 rano,
więc podjęłam próbę ponownego zaśnięcia, co się udało.
Tytuł posta raczej przewrotny, bo o tej porze roku w naszym klimacie to po prostu nierealne. Mam na myśli powrót do lata i wszystko, co z nim związane, czyli lekkie, kolorowe ubrania. Topy, T-shirty, spodenki, koszulki, sukienki, sandałki i tym podobne - niestety czekają na swój czas. Taka mnie nostalgia ogarnęła trochę z powodu aury, trochę ze względu na zmianę czasu na zimowy. Trudno - pomyślałam sobie, trzeba odnajdywać pozytywne strony tego jesienno-zimowego okresu.
Dopieszczać się domowymi pysznościami, otulać ciepłymi swetrami i ramionami ukochanej osoby.
W tym poście nostalgicznie wracam do wakacji nad morzem, konkretnie w Kołobrzegu, który bardzo lubię. Kocham morze (tu się urodziłam i długo mieszkałam i dlatego tez chętnie wracam). O ubraniu nie będę się rozpisywała, krótkie spodnie i top, ale akurat nie jestem w takim nastroju. Wiem, wiem blog traktuje głównie o modzie, ale małe odstępstwo nie będzie jak sądze przestępstwem ;)
Obudziły mnie delikatne dżwięki tego oto zegara, jak się okazało była to godzina 5 rano,
więc podjęłam próbę ponownego zaśnięcia, co się udało.
Po porannej toalecie (nie aż takiej, jak na fot) były przygotowania do lekkiego śniadania,
który stał się u mnie w domu od dłuższego czasu niemalże rytuałem.
Przygotowuję go osobiście, staram się by stół był ładnie przygotowany, posiłki, nawet te najprostsze ładnie podane i byśmy się tym i swoja obecnością delektowali. W tygodniu jest trudno, ale w weekendy polecam ten rodzaj "rodzinnej integracji" jakby to nie brzmiało.
I tak przy niedzieli wzięło mnie na wspominanie miłych letnich chwil :)
Piękne chwile spędzone nad morzem :)
Piaskowa, fantastyczna budowla nie jest wykonana przeze mnie, na taką natknęłam się.
Lekkie, wygodne ubrania, tęsknie za nimi :)
Słodkie nadmorskie chwile :)
Zanurzenie stóp w ciepłym miękkim piasku - bezcenne.
Wczesnym wieczorem spędziliśmy oboje z mężem czas przy filmie, jabłeczniku
i wiśniowej nalewce.
Pyszna nalewka własnej roboty :)
A tu jabłecznik z naszych polskich, szarych renet i mąki amarantusowej.
Mój mąż jest od tego ciasta specem, zawsze robił go z pszennej mąki, ale w związku z tym,
że przeszliśmy na dietę bezglutenową pierwszy raz wykonał ciasto właśnie z amarantusowej mąki, dodał troszkę jaglanej i wyszło przepyszne, kruche, rozkoszne dla podniebienia.
Pisząc ten post mam ciasteczko na talerzu i delektuję się nim :)
Miłych jesiennych dni Wam życzę :)